Chyba
straciłam wenę na czytanie, bo niestety nie skończyłam tej
książki, a musiałam już ją zwrócić do biblioteki. Ale po
prostu nie chce mi się czytać. I nie to, że książka była zła,
bo tak nie było. Ale wiosna i nie chce się człowiekowi siedzieć w
domu.
Ale
wróćmy do Simona.
Książka
opowiada o żydowskim chłopcu – Simonie, który nic nie wie o
swoim pochodzeniu. Jest przekonany, że jest Żydem. Rodzice ukrywają
to przed nim, tym bardziej, że naziści zbliżają się do Szwecji
coraz bliżej.
Simon
poznaje w szkole Izaaka – żydowskiego chłopca, z którym się
zaprzyjaźnia. Od tej możemy śledzić losy obu rodzin: i Larssonów
i Lentovów. Ja doszłam do momentu, gdy chłopcy skończyli szkołę
średnią i mieli w planach studia, lecz zostali powołani do wojska.
Książka
naprawdę interesująca. Żałuję jedynie, że wypożyczyłam ją w
najgorszym dla mnie momencie, gdy moja wena poszła w tany z wiosną
:P Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ją wypożyczę i dokończę.
„Simon
i dęby” ukazuje jaki wpływ na życie człowieka mogą mieć
wydarzenia z przeszłości – w tym przypadku chodzi o
prześladowanie.
Gdybym
miała ją teraz ocenić, otrzymałaby ona mocną 6. Niestety,
książka nieskończona to książka nieoceniona. No i trzeba
przyznać, że okładka jest zachęcająca. Chyba tylko dlatego po
nią sięgnęłam.
Tak
więc polecam. Może ktoś przeczyta i dopowie mi do było dalej.
Tytuł: Simon i dęby
Tytuł oryginału:
Simon och ekarna
Autor: Marianne
Fredriksson
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 396
(przeczytane do strony 234)
Moja ocena: -/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz