Hmm...
Co tu napisać o „Grey'u”? Przyznaję się bez bicia, że
przeczytałam wszystkie poprzednie części. I nawet nie było to
takie straszne. Było wulgarnie i w ogóle, ale jeszcze jakoś dało
się przebrnąć. Ale „Grey” to najgorsza część jakiekolwiek
serii, którą kiedykolwiek czytałam.
Po
pierwsze: ten język. Opowiedzenie tej historii oczyma mężczyzny
nie widzi mi się. Niby Grey to taki ułożony biznesmen, ale ten
język jest naprawdę chamski.
Po
drugie: różnice. Niby „Grey” i „Pięćdziesiąt twarzy
Grey'a” to te same opowieści, a jednak tłumacze się nie popisali
i możemy zaobserwować dwa różne dialogi w tych samych scenach.
Przykładowo: w „Pięćdziesięciu twarzach Grey'a” Grey mówi do
Any, że będą uprawiali „seks waniliowy”, a w „Grey'u” -
„seks po Bożemu”. Heloł. Seks po Bożemu to chyba, aż po
ślubie, czy się mylę?
Co
jeszcze? Jak w poprzednich częściach wkurzała mnie Ana i jej
bogini, tak tutaj denerwuje mnie Christian i jego mroczna strona. Co
to w ogóle jest? Ta ma boginię, ten ma mrocznego. To ja będę
miała... Hmm... Romantyczkę. Tak – romantyczkę, albo
marzycielkę.
Do
fabuły nie będę się odnosiła, bo wszyscy chyba wiedzą o czym
było „Pięćdziesiąt twarzy Grey'a”. No to to jest o tym samym,
tylko historię opowiada Christian.
Osobiście
– nie polecam. Chyba że ktoś jest już tak zdesperowany, że nie
ma co robić z wolnym czasem,
Tytuł: Grey
Seria: Pięćdziesiąt
twarzy Grey'a. Tom 1.5
Tytuł oryginału:
Grey
Autor: E. L. James
Wydawnictwo: Sonia
Draga
Liczba stron: 688
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz