21 grudnia 2015

Anthony Doerr - Światło, którego nie widać


O tej książce słyszałam naprawdę dużo. Chyba nikt jej jeszcze nie krytykował i musiałam się sama przekonać, co w niej wszyscy widzą, co jest w niej takiego wyjątkowego.

Akcja książki dzieje się podczas II wojny światowej, czyli moja ulubiona tematyka. Uwielbiam wszystko, co jest związane właśnie z tym tematem, dlatego książki, które się z tym wiążą wprost ubóstwiam.

Książka opowiada o losach francuskiej niewidomej dziewczyny – Marie-Laure LaBlanc i niemieckim chłopcu, żołnierzu Wehrmachtu – Wernerze Pfennigu, których ścieżki w 1944 roku przecinają się w małym francuskim, nadmorskim miasteczku Saint-Malo. A wszystko w książce toczy się wokół dwóch rzeczy: radia i niebieskiego brylantu zwanego „Morze Ognia”. Ale zacznijmy od początku.

Marie-Laure, w wieku sześciu lat, niespodziewanie traci wzrok. Musi się wszystkiego nauczyć od nowa. Ojciec, aby przystosować ją do nowego życia, buduje jej miniaturowy plan Paryża, który jest bardzo szczegółowy. Zawiera każdą ławkę, drzewo, nawet kratki ściekowe. W taki sposób dziewczyna uczy się poruszać po okolicy. Ojciec dziewczyny pracuje w paryskim muzeum, gdzie znajduje się słynny brylant „Morze Ognia”, wokół którego którego krąży wiele legend. Gdy wybucha wojna i sytuacja w Paryżu staje się już naprawdę niebezpieczna, rodzina LeBlanc wyjeżdża do Saint-Malo, do brata dziadka Marie. Tam z kolei, ojciec dziewczynki, buduje jej kolejny model, tym razem Saint-Malo, a następnie wyjeżdża. Ale wojna dociera również do tego małego miasteczka.

Natomiast Werner mieszka w sierocińcu wraz z siostrą, w jednej z górniczych miejscowości w Niemczech. Strasznie ciągnie go do nauki. Pewnego dnia znajduje radio, które naprawia. Wieczorami, wraz z siostrą, słuchają wykładów dla dzieci pewnego francuskiego profesora. Pewnego dnia, do sierocińca zgłasza się niemiecki żołnierz, aby chłopiec naprawił pewnej ważnej osobie radio. W nagrodę, załatwiają oni chłopcu miejsce w szkole wojskowej. I stamtąd trafia on do niemieckiej armii, jako radiowiec namierzający partyzanckie radia.

W 1944 roku, podczas nalotów Aliantów na Saint-Malo, losy Marie-Laure i Wernera się krzyżują. Więcej nic nie powiem, ale naprawdę polecam tę książkę. Jeżeli chcecie wiedzieć co było dalej z Marie-Laure i Wernerem – przeczytajcie.

Powiem Wam szczerze, że w pewnym momencie, czytając książkę, rozpłakałam się. Nie chcę tutaj spolierować, ale poczułam taki smutek po pewnym wydarzeniu, że nawet nie wiem skąd wzięły się te łzy. Tak mnie to coś poruszyło.

Naprawdę uważam, że „Światło, którego nie widać”, zasłużyło na nagrodę Pulitzera i chyba jest to jedna z niewielu książek, której nie żałowałam zakupu.

Osobiście, strasznie podziwiam Marie-Laure, bo ja chyba nie potrafiłabym odnaleźć się w takiej sytuacji jak ona. Tym bardziej w tamtych czasach. Teraz jest trudno, a wtedy to już w ogóle masakra. Dlatego ta bohaterka, jak i każda osoba niewidoma, ma mój szacunek, bo ja w takiej sytuacji chyba bym się załamała. Bo jak żyć w taki sposób, pośród „Światła, którego nie widać”?

Książka powinna znajdować się na liście książek, które każdy powinien przeczytać. I pomimo że jest opasła, czyta się ją doskonale. Krótkie rozdziały, które są przeplatane: teraźniejszość (1944 rok) z przeszłością, latami wcześniejszymi, sprzed i początku wojny.
Według mnie najlepsza książka tego roku. Gorąco polecam.

Tytuł: Światło, którego nie widać
Tytuł oryginału : All the light we cannot see
Autor: Anthony Doerr
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 636
Moja ocena: 10/10
Książka otrzymała nagrodę Pulitzera w 2015 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz